zklepy.pl
Image default

Podsumowanie 2. kolejki PHL! Trzy drużyny na szczycie tabeli!

Cóż to była za kolejka! Pierwsza w tym sezonie edycja “Świętej Wojny”, kolejne zwycięstwo torunian i problemy GieKSy. To jednak tylko ułamek tego co przeżyliśmy w niedzielny wieczór.

PIERWSZE ZWYCIĘSTWO.

Gospodarze wykazali się w tym meczu ogromną wolą walki i charakterem. Po dwóch tercjach to krakowianie byli lepsi o dwie bramki. Do siatki trafiali Taavi Tiala i Jiří Gula. W trzeciej tercji beniaminek PHL wziął się za odrabianie strat. W 42. minucie gry Aleš Ježek faulował w sytuacji sam na sam Jakuba Bukowskiego. Sędziowie przyznali rzut karny, a do najazdu został wyznaczony Eetu Elo, który wykorzystał swój najazd i zmniejszył dystans do rywala. To drugi mecz z rzędu Fina, w którym zdobył bramkę w taki sposób. Podopieczni Marka Ziętary nie odpuszczali, co udowodnili trzy minuty później. Marcin Biały najlepiej zachował się w podbramkowym zamieszaniu i wyrównał wynik meczu. Do końca regulaminowego czasu utrzymał się stan remisowy. Dogrywka również nie przyniosła rozstrzygnięcia i kibice zgromadzeni w Arenie Sanok doczekali się serii najazdów. Do wyłonienia zwycięzcy potrzebnych było, aż dziewięć serii. Cracovię ostatecznie skarcił Eetu Elo i zapewnił on swojej drużynie pierwsze punkty po powrocie do Polskiej Hokej Ligi.

Ciarko STS Sanok – Comarch Cracovia 3:2 po rzutach karnych (0:1, 0:1, 2:0, d. 0:0, k. 2:1)
0:1 – Taavi Tiala – Erik Němec, Jakub Šaur (02:47)
0:2 – Jiří Gula – Taavi Tiala, Jakub Šaur (33:26, 5/4)
1:2 – Eetu Elo (41:31, rzut karny)
2:2 – Marcin Biały – Konrad Filipek, Maciej Witan (44:39, 5/4)
3:2 – Eetu Elo (65:00, decydujący rzut karny)

HIT NIE ZAWIÓDŁ!

Hit kolejki, zwany też “Świętą Wojną” przyniósł nam mnóstwo emocji. Mimo, że pierwsza tercja wyglądała dość mizernie, to już w 10. minucie przyszło nam oglądać bramkę. Jarosław Rzeszutko wykazał się przytomnością umysłu i zaskoczył strzałem Clarke’a Saundersa. Z czasem do głosu doszli oświęcimianie. Na 63 sekundy przed końcem pierwszej odsłony Ryan Glenn wrzucił krążek pod bramkę. Guma niefortunnie odbiła się od jednego z tyskich obrońców i wpadła tuż do siatki obok zaskoczonego Johna Murraya. W drugiej tercji przedwcześnie do szatni musiał się udać Peter Novajovsky, który otrzymał karę meczu za atak kolanem. Chwilę później Szymon Marzec udał się do boksu kar za atak łokciem. Tyszanie musieli sobie więc radzić w trzech na pięciu rywali. Trzeba jednak przyznać, że fenomenalnie wywiązali się z gry w destrukcji. Gospodarze wrócili do gry w pełnym zestawieniu i w 33. minucie, podczas sygnalizowanej kary dla gości, Patryk Kogut świetnie się ustawił i silnym strzałem z nadgarstka “przeszył” golkipera Re-Plast Unii. Trójkolorowi nie zamierzali się poddawać i w trzeciej tercji udało im się odskoczyć rywalowi na dwubramkowe prowadzenie za sprawą Filipa Komorskiego. Biało-niebiescy zdołali odpowiedzieć tylko raz, w osłabieniu. W 57. minucie Eliezer Sherbatov uderzył w krótki róg bramki. Wydaje się, że tyski bramkarz mógł się zachować lepiej w tej sytuacji, ale jego drużyna zdobyła cenne trzy punkty, a po meczu odebrali obiecane medale i trofeum za zwycięski zeszły sezon.

GKS Tychy – Re-Plast Unia Oświęcim 3:2 (1:1, 1:0, 1:1)
1:0 – Jarosław Rzeszutko – Bartłomiej Jeziorski (10:00),
1:1 – Ryan Glenn – Miroslav Zaťko (18:57)
2:1 – Patryk Kogut – Jason Seed, Radosław Galant (32:07, 6/5)
3:1 – Filip Komorski – Jean Dupuy, Patryk Wronka (49:51)
3:2 – Eliezer Sherbatov – Daniił Oriechin, Ryan Glenn (56:46, 4/5)

 

GOSPODARZE ZNÓW GÓRĄ!

Torunianie w piątek pokazali, że będą groźni dla każdego. Nie inaczej było w niedzielę. Gospodarze od początku spotkania rzucili się na rywali, spychając ich do defensywy. Już w 9. minucie Jegor Fieofanow pokonał Przemysława Odrobnego, a w 16. minucie uczynił to Konsta Jaakola i Energa po premierowej odsłonie prowadzili już 2:0. Toruń mógł prowadzić 3:0, ale rzutu karnego na bramkę nie zdołał zamienić Ville Saloranta. Druga partia to nadal dominacja “Stalowych Pierników”. Udało im się zaaplikować rywalom trzecią bramkę, a uczynił to Michał Kalinowski. Młodszy z braci Kalinowskich uczynił to, kiedy torunianie grali w liczebnym osłabieniu! To był gwóźdź do trumny podopiecznych Andrieja Gusowa. Spotkanie w ostatniej tercji nieco się zaostrzyło, a sędziowie nakładali wiele wykluczeń. Gra nie była już tak płynna, a wynik na 4:0 ustalił Michaił Szabanow. Czyste konto zaliczył Anton Svensson, na którego przez całe 60 minut nie mogli znaleźć sposobu przyjezdni. Dla Szweda było to pierwsze czyste konto na polskich taflach. Warto też podkreślić, że torunianie aż trzykrotnie w tym meczu otrzymali karę za nadmierną liczbę zawodników na lodzie. Takie coś nie powinno mieć miejsca w profesjonalnej drużynie. Na ich szczęście Podhale przewagi rozgrywało beznadziejnie.

KH Energa Toruń – KH Podhale Nowy Targ 4:0 (2:0, 1:0, 1:0)
1:0 – Jegor Fieofanow – Michaił Szabanow, Kostas Gusevas (08:32)
2:0 – Konsta Jaakola – Ville Saloranta (15:04)
3:0 – Michał Kalinowski (38:59, 4/5)
4:0 – Michaił Szabanow – Michał Kalinowski, Artiom Smirnow (48:17)

NIESPODZIANKA BYŁA BLISKO.

Dla podopiecznych Roberta Kalabera miało być szybko, łatwo i przyjemnie. Wszyscy typowali, że mecz w Gdańsku dla jastrzębian będzie spacerkiem, a przedmiotem zakładów było, czy będzie dwucyfrówka. Optyczna przewaga przyjezdnych nie podlegała wątpliwości, ale przez 30 minut JKH biło głową w mur i nie potrafiło znaleźć sposobu na Michała Kielera. Dopiero w połowie spotkania krążek do siatki skierował Maciej Urbanowicz. Przed końcem drugiej partii podwójną przewagę na bramkę zamienił Kamil Górny. Gospodarze nie mieli zbyt wielu argumentów na przeciwstawienie się liderowi tabeli, ale wykorzystali błąd przyjezdnych w 54. minucie i Mateusz Strużyk umieścił krążek pod poprzeczką bramki strzeżonej przez Patrika Nechvatala. Podopieczni Krzysztofa Lehmanna próbowali pójść za ciosem i doprowadzić do remisu, ale na nic zdało się ściągnięcie Kielera i wprowadzenie do gry szóstego zawodnika. Goście dowieźli prowadzenie do końcowej syreny i zabrali 3 punkty do domu.

GKH Stoczniowiec Gdańsk – JKH GKS Jastrzębie 1:2 (0:0, 0:2, 1:0)
0:1 – Maciej Urbanowicz – Marek Hovorka, Kamil Wałęga (29:17)
0:2 – Kamil Górny – Dominik Paś (39:37, 5/3)
1:2 – Mateusz Strużyk – Maciej Rybak (53:59)

ZAGŁĘBIE BLISKO SENSACJI.

Mecz tych dwóch rywali był zapowiadany, jako ten łatwiejszy dla “GieKSy”. Nic bardziej mylnego. Mimo, że katowiczanie dość szybko wyszli na prowadzenie dzięki bramce Miiki Franssili, to jednak nie ustrzegli się błędów i gospodarze szybko wyrównali. Adam Domogała pięknym strzałem w okienko pokonał Juraja Šimbocha. I to właśnie sosnowiczanie poszli za ciosem. Tuż po wznowieniu drugiej tercji Dominik Nahunko dał swojej drużynie prowadzenie, podczas gry w przewadze. Ich radość popsuł jednak Filip Stoklasa, któremu w 46. minucie gry udało się doprowadzić do wyrównania. Zwycięzcę tego meczu poznaliśmy dopiero po dogrywce. Na 23 sekundy przed jej zakończeniem Patryk Krężołek wykazał się instynktem snajpera i skierował odbity od bandy krążek, do bramki. Na pochwałę zasługuje postawa podopiecznych Grzegorza Klicha. Jednak na naganę przez cały mecz pracował duet sędziowski. Przez cały mecz Mateusz Krzywda z Tomaszem Radzikiem nałożyli, aż 67 minut karnych. Widać, że długa przerwa od ligowych potyczek nie przysłużyła się arbitrom.

Zagłębie Sosnowiec – GKS Katowice 2:3 po dpgrywce (1:1, 1:0, 0:1, d. 0:1)
0:1 – Miika Franssila – Bartosz Fraszko, Jesse Rohtla (4:52, 5/3),
1:1 – Adam Domogała – Dominik Nahunko, Michał Domogała (8:07, 4/3),
2:1 – Dominik Nahunko – Tomasz Kozłowski, Adam Domogała (23:58, 5/4)
2:2 – Filip Stoklasa – Matej Cunik (45:57, 4/4)
2:3 – Patryk Krężołek – Grzegorz Pasiut, Maciej Kruczek (64:37)

 

A tak prezentuje się tabela po dwóch kolejkach PHL!

Najnowsze artykuły

Dziś poznamy mistrza Polski? Sprawdzian kadry w Krynicy-Zdroju [WIDEO]

Mikołaj Pachniewski

Zabójcze przewagi! GieKSa lepsza w samej końcówce dogrywki

Redakcja

Rewolucja w Comarch Cracovii! Rudolf Roháček nie będzie już trenerem

Mikołaj Pachniewski

Skomentuj