GKS Katowice wysoko pokonał Re-Plast Unię Oświęcim 5:0 i szybko zrewanżował się oświęcimianom za dotkliwą porażkę. Pierwsze skrzypce w ekipie Andrieja Parfionowa zagrał Bartosz Fraszko, który skompletował hat tricka.
Jeśli ktoś myślał, że dzisiejsze spotkanie będzie wyglądało podobnie do wczorajszego, był w błędzie. GKS Katowice, było zupełnie inną drużyną niż 24 godziny temu. Od początku była walka, ambicja i głód gry. O tym jak bardzo zmotywowani byli katowiczanie świadczy fakt, że po każdym ataku rywala, bądź każdej sytuacji zapalnej, wywierali presję na arbitrach oraz zawodnikach rywali. Jak to robili? W prosty sposób! Krzykiem, wołaniem lub pretensjami. Dość szybko otworzyli też wynik tego starcia. W 4. minucie Patryk Wajda uderzył spod niebieskiej, a będący pod bramką Maciej Kruczek przekierował krążek tuż przed bramkarzem. Do końca tej tercji katowiczanie mieli optyczną przewagę, a oświęcimianie byli chyba zszokowani odmianą gry drużyny przeciwnej.
Druga tercja co prawda nie obfitowała w gole, ale mogliśmy za to oglądać bardzo twardą grę, czasami na pograniczu przepisów. Chwała sędziom, że wyzbyli się farmaceutycznych nawyków i nie dawali kar za każde popchnięcie rywala. Często dochodziło do starć pomiędzy zawodnikami. Oczywiście ciekawych akcji nie brakowało. Doskonałą sytuację do podwyższenia prowadzenia miał Andriej Stiepanow, ale krążek minimalnie minął bramkę. Podsumowując – nie mogliśmy narzekać na nudę, a emocji nie brakowało. Najciekawiej było jednak tuż po syrenie obwieszczającej koniec tercji, bowiem zakotłowało się pod bramką Re-Plast Unii, a w bokserskim klinczu znalazło się kilku zawodników obu drużyn.
W trzeciej odsłonie obraz gry się nie zmienił. Nadal przeważali katowiczanie, a drużyna gości miała problemy z utrzymaniem krążka w ich tercji. Na pewno iskrzyło na bandach. Zawodnicy obu ekip się nie oszczędzali. Podopieczni Andrieja Parfionowa czekali na błąd rywali, a ich cierpliwość została wynagrodzona. W 50. minucie Bartosz Fraszko oddał strzał z nadgarstka spomiędzy bulików. Było to na tyle kąśliwe uderzenie, że Clarke Saunders nie dał sobie z nim rady i mieliśmy 2:0. Biało-niebiescy się otworzyli jeszcze bardziej, ale ich gra przypominała raczej bicie głową w mur. W 55. minucie Jānis Andersons, oddał strzał, który został odbity przez Clarke’a Saundersa, ale do krążka dopadł Filip Starzyński, który z metra dobił gumę do bramki. Kevin Constantine musiał reagować. Od razu wziął czas i wycofał bramkarza. To jednak zadziałało w przeciwną stronę, bo Bartosz Fraszko urwał się rywalom i zdobył gola strzałem do pustej bramki. Cios ostateczny gospodarze wyprowadzili jednak chwilę później. Ale Bartosz Fraszko znów wdał się we znaki drużynie gości, który pokonał bramkarza rywali strzałem pomiędzy parkanami.
Do końca meczu już nic się nie wydarzyło, a kolejna dawka emocji w tej rywalizacji czeka nas dopiero w niedzielę.
GKS Katowice – Re-Plast Unia Oświęcim 5:0 (1:0, 0:0, 4:0)
1:0 – Maciej Kruczek – Patryk Wajda, Andriej Stiepanow (03:08, 5/4),
2:0 – Bartosz Fraszko – Andriej Stiepanow (49:20),
3:0 – Filip Starzyński – Jānis Andersons (54:47),
4:0 – Bartosz Fraszko (56:05, 5/6, do pustej bramki),
5:0 – Bartosz Fraszko (57:25).
GKS Katowice: Šimboch – Marttinen, Franssila; Kuronen, Rohla, Kubalík – Kruczek, Wajda; Fraszko, Pasiut, Stiepanow – Andersons, Krawczyk; Michalski, Starzyński, Wanat – Zieliński; Paszek, Nahunko, Adamus.
Trener: Andriej Parfionow.
Re-Plast Unia: Saunders – Swindlehurst, Pretnar; S. Kowalówka, Kalan, Koblar – Glenn, Luža; Sherbatov, McKenzie, Brulé – Bezuška, Zat’ko; Garszyn, Da Costa, Oriechin – P. Noworyta, M. Noworyta; Trandin, Krzemień, Przygodzki.
Trener: Kevin Constantine.
Stan rywalizacji (do czterech zwycięstw): 1:1.
Następny mecz: w niedzielę o 18:00 w Oświęcimiu.