Kto przyszedł dziś na oświęcimskie lodowisko ten z pewnością nie wyszedł rozczarowany. Widowisko było naprawdę świetne. Miejscowi wygrali to spotkanie 4:3 po dogrywce, a bohaterem spotkania został Kalle Valtola – zdobywca złotej bramki.
Pierwsze minuty należały do gospodarzy. To oni narzucali tempo gry i oddawali sporo strzałów. Katowiczanie mieli kłopot z wyprowadzeniem krążka z własnej tercji, ale za to dobrze się bronili. Kiedy przetrzymali już nawałnicę strzałów, powolutku zaczęli dochodzić do głosu. W 17. minucie gry fatalny błąd popełnił Andrij Denyskin, co skrzętnie wykorzystał Sam Marklund, który zdobył bramkę po strzale w dłuższy róg bramki.
Wydawało się, że pierwsza odsłona zakończy się na korzyść mistrzów Polski. Biało-niebiescy potrafili jednak się zmotywować na tyle by jeszcze na chwilę przed końcem rozbić atak rywali i wyjść z kontratakiem. Łukasz Krzemień spod bandy dograł do nadjeżdżającego Jana Sołtysa, a ten dopełnił formalności dokładając tylko łopatkę kija.
Druga tercja zapowiadała się na wyrównaną, bowiem tak właśnie kształtował się obraz gry w jej pierwszych minutach. Tak też było. W 26. minucie Andrij Denyskin zrehabilitował się za błąd z pierwszej odsłony. Wymanewrował on obrońców i strzałem na nadgarstka pokonał Johna Murraya. Radość oświęcimian nie trwała jednak długo. Dwie minuty później, kiedy na ławce kar przebywał Krystian Dziubiński, katowiczanie rozegrali szybką akcję w tercji rywala, a zwieńczył ją Miro Lehtimaki. Fin bez przyjęcia, mocnym strzałem w krótszy róg wyrównał wynik spotkania.
Chwilę później byliśmy świadkami świetnej bójki na lodzie. Była ona iście bokserska, rodem z NHL. Zmierzyli się ze sobą Kristaps Jakobsons z Mateuszem Bepierszczem. Górą był Łotysz. Sędziowie nałożyli na obu zawodników kary meczu. Obrońca gospodarzy był żegnany brawami.
Na kolejnego gola musieliśmy za to czekać aż do trzeciej tercji. W 43. minucie najpierw błąd popełnili biało-niebiescy. Grzegorz Pasiut oddał strzał, który jednak zatrzymał się na poprzeczce. Kilkanaście sekund później, tym razem skutecznie Elliot Lorraine (według protokołu z polskihokej.eu), przekierował strzał Kalle Valtoli, co kompletnie zmyliło Johna Murraya, a gospodarze objęli prowadzenie. Warto dodać, że Elliot Lorraine debiutował dziś w oświęcimskich barwach. Sędziowie jednak mieli wątpliwości co do sytuacji Grzegorza Pasiuta, zdecydowali się więc na analizę wideo. Po krótkiej przerwie w grze, uznali że gola katowickiego napastnika nie było, więc bramka oświęcimian jest prawidłowa.
Z każdą minutą „GieKSa” wyglądała coraz groźniej. Efektem tego były dwie groźne sytuacje. Najpierw w 51. minucie sam na sam z bramkarzem znalazł się Bartosz Fraszko, jednak górą był Linus Lundin. Chwilę później jednak nie miał wiele do powiedzenia, kiedy to Mateusz Michalski strącił gumę w powietrzu po wrzutce Bartosza Fraszki. Katowiczanie więc doprowadzili do wyrównania. Do końca tej tercji już nic się nie wydarzyło, musiała więc odbyć się dogrywka.
Oświęcimianom wystarczyły zaledwie 33 sekundy gry! Kalle Valtola urwał się rywalom i kiedy był już blisko bramki, zdecydował się na strzał w dłuższy róg tuż nad taflą, z którym nie poradził sobie John Murray i ostatecznie dwa punkty zostały w mieście nad Sołą.
Re-Plast Unia Oświęcim – GKS Katowice 4:3d. (1:1, 1:1, 1:1, 1:0)
0:1 – Sam Marklund (16:54),
1:1 – Jan Sołtys – Łukasz Krzemień (19:51),
2:1 – Andrij Denyskin – Roman Diukow (25:45),
2:2 – Miro Lehtimaki – Aleksi Varttinen, Joona Monto (27:36, 5/4),
3:2 – Elliot Lorraine – Kalle Valtola, Henry Karjalainen (42:13, 5/4),
3:3 – Mateusz Michalski – Bartosz Fraszko, Grzegorz Pasiut (51:14),
4:3 – Kalle Valtola – Henry Karjalainen (60:33).
Unia: Lundin – Diukow, Jakobsons; S. Kowalówka, Dziubiński, Kaleinikovas – Valtola, Uimonen; Ahopelto, Heikkinen, Karjalainen – Bezuska, Ackered; Denyskin, Trkulja, Lorraine – Noworyta, Prokopiak; Sołtys; Krzemień, Wanat.
GKS: Murray– Delmas, Wanacki; Hitosato, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Koponen; Iisakka, Lehtimaki, Monto– Maciaś, Cook; Olsson, Sokay, Marklund – Kowalczuk, Lebek, Smal, Michalski, Bepierszcz.