zklepy.pl
Image default

Kto podniesie trofeum, a kto zazna porażki? Dziś finał Pucharu Polski!

Zarówno GKS Tychy, jak i JKH GKS Jastrzębie nie zaznały do tej pory goryczy porażki w finale Pucharu Polski. Dziś się to jednak zmieni! Czy trójkolorowi skompletują swoją pucharową „Décimę”? A może to jastrzębianie dołożą piąty triumf?

Karne języczkiem u wagi

Przed rozpoczęciem krynickiego turnieju, JKH GKS Jastrzębie był bez dwóch zdań najniżej notowaną ekipą, a w półfinałowym starciu z GKS-em Katowice, większość ekspertów skłaniała się w stronę awansu mistrzów Polski. Początek tego spotkania rzeczywiście mógł przeważyć na korzyść katowiczan, ale Maciej Miarka wytrzymał ciśnienie. Z każdą kolejną minutą różnice zacierały się, aż Dominik Paś nie zapewnił wyrównania.

Również i dogrywka nie wyłoniła pierwszego finalisty – do tego niezbędne były rzuty karne. Łącząc trenerski zmysł Róberta Kalábera, który w trakcie wykonywania najazdów dokonał zmiany między słupkami, a do tego świetne wyczucie jastrzębskich wykonawców, niespodziewana wygrana jastrzębian stała się faktem.ć

Reklama hokeja

Mecz Jastrzębskiego Klubu Hokejowego z GieKSą – głównie ze względu na nieporywającą drugą tercję – można zaszufladkować w kategorii spotkań dla koneserów. Wczorajszy szalony bój GKS-u Tychy z Re-Plast Unią Oświęcim stanowił z kolei esencję tej dyscypliny w jednym z najpiękniejszych wydań.

Podopieczni Nika Zupančiča mogli rozstrzygnąć losy tego meczu już w… pierwszej tercji. Gdyby Henry Karjalainen wykorzystał rzut karny i zapewnił biało-niebieskim trzybramkowe prowadzenie w samej końcówce premierowej odsłony, tyszanie o powrót do gry mieliby zdecydowanie trudniej.

Nie twórzmy jednak historii alternatywnej. Ekipa z piwnego miasta zdołała otworzyć swoje konto bramkowych zdobyczy i ewidentnie „poczuła krew”. Istne szaleństwo rozpoczęło się, gdy doprowadziła ona do wyrównania. Byliśmy świadkami pojedynku z cyklu „oko za oko, bramka za bramkę”, a po 40 minutach hokeiści zjeżdżali do szatni przy wyniku 3:3.

Ostatnie dwadzieścia minut już w pełni należało do tyskiej drużyny. Trafienia Radosława Galanta i Wiktora Turkina posłały biało-niebieskich na łopatki. Po spotkaniu pojawiło się wiele zarzutów w kierunku ambicji oświęcimskich graczy. Abstrahując już od przyczyn porażki, kolejne trofeum przeszło im obok nosa, co zarządowi klubu może być tylko w niesmak.

Komu puchar, a komu goryczkę?

W finale rozstrzygnięcia splotły ze sobą GKS Tychy oraz JKH GKS Jastrzębie. Dodatkowej pikanterii dodaje fakt, iż obydwie ekipy ani razu w swojej ponad półwiecznej historii nie poniosły porażki w finale Pucharu Polski. Tyszanie bronią trofeum wywalczonego przed rokiem, zaś jastrzębianie mają jeszcze świeżo w pamięci passę, kiedy to trzykrotnie sięgali po nie w latach 2018 – 2021.

Obydwa zespoły pokazały w Krynicy-Zdroju charakter. Uzdrowiskowe miasto spragnione hokeja pokazało w trakcie dwóch dni, iż wciąż potrafi czerpać mnóstwo radości z tej dyscypliny. Atutem jastrzębian z pewnością jest jeden dzień przerwy na regenerację. Tyszanie z kolei wciąż mogą być nabuzowani sportową ambicją, jaką pokazali wczoraj przeciwko swym rywalom. Dziś o 17.30 na taflę krynickiego lodowiska zostanie rzucony pierwszy krążek.

Najnowsze artykuły

Zasłużeni finaliści. Panujący mistrz czy 20-letni pretendent?

Redakcja

A więc (znów) „Święta Wojna”. Stawką finał fazy play-off

admin

Powtórka z rozrywki. Czy JKH weźmie rewanż za ubiegłoroczny ćwierćfinał?

Skomentuj