KH Energa Toruń wygrała w rzutach karnych z GKS-em Tychy 3:2. Torunianie prowadzili już dwiema bramkami, jednak zwycięstwo za trzy punkty wymsknęło im się z rąk. Ostatecznie udowodnili swoją wartość w serii najazdów, ostatecznie zdobywając dwa punkty.
Torunianie jako pierwsi otworzyli wynik tego spotkania. Potem zwiększyli prowadzenie na dwie bramki różnicy. Wydawało się, że do Torunia wrócą z trzema punktami. Tyszanie jednak wykorzystali błędy “Stalowych Pierników” i na chwilę przed końcem wyrównali.
– Zaczęliśmy fajnie ten mecz. Wydawało się, że wszystko idzie po naszej myśli. Ale już nie pierwszy raz zdarza się tak, że przestajemy grać pod koniec spotkania i ten mecz nam ucieka. Dziś może mecz nam nie uciekł, ale ten jeden punkt owszem. Pod kątem play-offów, każdy punkcik może okazać się na wagę złota, bo ta tabela jest ciasna i w którymś momencie może nam go zabraknąć – powiedział napastnik KH Energi Toruń.
Różne są powody straty bramek w dość krótkim czasie. Czasami bierze się to z dekoncentracji albo z braku siły. Mając pewny wynik, torunianie w trzeciej tercji stracili dwubramkową zaliczkę. W czym tkwił największy problem w tym spotkaniu?
– Myślę, że ta końcówka nie wzięła się z braku koncentracji. Bardziej myślę, że była to kwestia tego, że ostatnio sporo trenowaliśmy. Mieliśmy ciężki treningi i podczas wolnego zrobił nam dość wymagające ćwiczenia. Też trzeba mieć na uwadze to, że mamy kilku kontuzjowanych zawodników. Nie ma z nami Michaiła Szabanowa, Patryka Koguta, a dziś w meczu wypadł Henri Limma. Ten skład trochę się nam uszczuplił, ale gramy tym co mamy i wygląda to nieźle – ocenił Michał Kalinowski.
Podopieczni Jussiego Tupamäkiego, długo nie dawali sobie strzelić bramki. Dopiero po 50. minucie meczu, tyszanie zdołali ich przełamać. Toruńska drużyna świetnie odnajdywała się w grze z kontrataku, a ponadto nie pozwalała na zbyt wiele rywalom.
– Dziś po meczu, trener pochwalił nas przede wszystkim za tę ofiarną grę w obronie. Widać było, że naprawdę chcieliśmy wygrać. Mieliśmy wiele zablokowanych strzałów. Przede wszystkim bramkarz odegrał dziś dużą rolę w naszej drużynie. Wykonał on dużą pracę. Podczas meczu wybronił kilka dobrych strzałów, a swój kunszt pokazał podczas serii rzutów karnych, gdzie nie dał sobie strzelić ani razu – stwierdził 29-letni napastnik.
Wczoraj nie odbyły się aż trzy mecze z czterech w Polskiej Hokej Lidze. Wszystko spowodowane było zakażeniami koronawirusem. Zawodnicy żadnej z drużyn nie potrafią przewidzieć czy kolejny mecz się odbędzie.
– Fajnie byłoby to dokończyć wszystko. Widzę co się dzieje na świecie, widzę co się dzieje w Polsce i chcielibyśmy wszystko to dokończyć. Obawiam się, że będzie tak jak w zeszłym roku, gdzie graliśmy bez publiczności. Wtedy zupełnie inaczej się gra. Zeszły sezon graliśmy prawie cały czas bez kibiców. Powiedzmy sobie szczerze, to nie jest to samo. Jestem dobrej myśli i wierzę, że uda się nam rozegrać sezon do końca – zakończył torunianin.