Nie powtórzył się piątkowy scenariusz, w którym to hokeiści Marma Ciarko STS-u Sanok zaliczyli imponujący powrót, odrabiając trzy bramki przewagi i zwyciężyli po rzutach karnych. Tym razem jastrzębianie ponownie zdołali wypracować sobie komfortowe prowadzenie i utrzymali je do końcowej syreny, triumfując 5:2.
W Jastrzębiu-Zdroju zapachniało namiastką play-offów, wszak w sezonie zasadniczym rzadko zdarza się, by w odstępie zaledwie dwóch dni na tym samym terenie doszło do starcia tych samych drużyn. Zawodnicy Jastrzębskiego Klubu Hokejowego ponieśli w piątek wstydliwą porażkę, gdyż pozwolili sanoczanom odrobić trzybramkową stratę, a następnie ulegli im po rzutach karnych, nie wykorzystując ani jednego najazdu.
Co ciekawe, w dzisiejszym pojedynku w obydwu bramkach doszło do roszady. Miejsce Michała Kielera zajął Bence Bálizs, natomiast pozycję bohatera piątkowego spotkania – Dominika Salamy – przejął Filip Świderski, dla którego było to dopiero drugie spotkanie w tym sezonie.
Początek spotkania ponownie ułożył się po myśli ekipy znad czeskiej granicy. Zaledwie 83 sekundy wystarczyły gospodarzom, by znaleźć sposób na zmiennika Salamy. Eduards Hugo Jansons – wystawiony w roli napastnika – zachował przytomność umysłu po strzale Kamila Górnego i popisał się skuteczną dobitką z półobrotu. Już cztery minuty później podopieczni Róberta Kalábera cieszyli się z dwubramkowego prowadzenia po celnym strzale z dystansu autorstwa Jauhienija Kamienieua.
Ich radość została zmącona tuż po przegranym wznowieniu. Bogusław Rąpała wrzucił krążek do tercji ofensywnej, a ten został przejęty przez Johana Lorraine’a, który znalazł receptę na węgierskiego bramkarza JKH. Wydawało się, iż hokeiści z Podkarpacia mogą pójść za ciosem, tym bardziej, iż po karze Viinikainena w jastrzębskich szeregach mogła zapanować mała panika. Na ratunek gospodarzom przybył jednak Dominik Paś, który skorzystał na błędzie sanockiej defensywy, pognał sam na sam z bramkarzem i przy odrobinie szczęścia pokonał Świderskiego.
W kolejnej odsłonie brązowi medaliści zdołali wypracować „niebezpieczne” trzybramkowe prowadzenie po golu Tuukki Rajamäkiego. Nadzieję kibicom STS-u postarał się przywrócić jeszcze Juho Mäkelä, który udanie przekierował strzał Jerego Karlssona. Do ostatnich dwudziestu minut spotkania podopieczni Miiki Elomy przystępowali ze stratą dwóch goli, identycznie jak w piątek. Ciężko było zatem ferować wyroki przed końcową syreną.
Gospodarze mający w pamięci ostatnie wydarzenia zagrali jednak ze znacznie wyższą koncentracją oraz walecznością, mocno pomagając swojemu bramkarzowi. Przyjezdni z Podkarpacia nie byli w stanie sforsować bramki JKH w ostatniej odsłonie gry, a na 18 sekund przed końcem krążek do pustej siatki wrzucił Rajamäki.
JKH GKS Jastrzębie – Marma Ciarko Sanok 5:2 (3:1, 1:1, 1:0)
1:0 – Eduards Hugo Jansons – Kamil Górny, Łukasz Nalewajka (1:23),
2:0 – Jauhienij Kamienieu – Jozef Švec (5:41, 5/4),
2:1 – Johan Lorraine – Bogusław Rąpała (5:53),
3:1 – Dominik Paś (13:03, 4/5),
4:1 – Tuukka Rajamäki – Arkadiusz Kostek, Dominik Paś (26:11),
4:2 – Juho Mäkelä – Jere Karlsson, Ville Heikkinen (32:19),
5:2 – Tuukka Rajamäki – Ēriks Ševčenko (59:42, do pustej bramki).
JKH: Bálizs – Viinikainen, Kostek; Urbanowicz, Paś, Rajamäki – Bryk, Ševčenko; Freidenfelds, Mikyska, Švec – Górny, Kamienieu; Jansons, Jarosz, Ł. Nalewajka –Horzelski; Blanik, Płachetka, Siņegubovs.
Trener: Róbert Kaláber.
STS: Świderski – Karlsson, Valtola; Ahoniemi, Tamminen, Heikkinen – Florczak, Rąpała; J. Lorraine, Mäkelä, E. Lorraine – Höglund, Łysenko; Mocarski, Harila – Wróbel, Miccoli, Sienkiewicz.
Trener: Miika Elomo.